Dziś jest pierwszy dzień kalendarzowej wiosny. Wszystko budzi się do życia. Może więc warto zacząć od nowa?
Dawno nic nie pisałam. Bardzo dawno. Myślałam, że po tym, co się wydarzyło już nigdy nie będę szczęśliwa, nie będę miała powodów do niewymuszonego uśmiechu. A jednak życie potrafi nas zaskoczyć....
Zakochałam się. W całkowitym przeciwieństwie mężczyzny, którego kiedyś kochałam. A może nie do końca G. jest inny od T.? W każdym bądź razie jestem szczęśliwa. Od ponad roku mam dobrą, dobrze płatną pracę. A tydzień temu test potwierdził to o czym myślałam kilka dni wcześniej - jestem w ciąży. Staram się przyzwyczaić do tej myśli i z każdym kolejnym dniem oraz bardziej kocham to maleńkie "ziarenko", które we mnie rośnie. Jest wiele obaw, strach przed porodem, pytania czy sobie poradzimy... ale jest też przeogromna radość i oczekiwanie z niecierpliwością na pierwszą wizytę u ginekologa. Żeby nie było za pięknie trzeba poczekać 2 tygodnie na wizytę prywatna, bo na NFZ oczywiście czekałabym miesiąc ;) A dni uciekają, dziś jest 7 tydzień, 3 dzień ciąży. Coraz bliżej rozwiązania :P
Ciąża pozwoliła mi i mojemu G. podjąć wiele ważnych decyzji - gdyby nie ona, pewnie trwałoby to znacznie dłużej. Nic tak nie motywuje do ślubu i budowy wspólnego domu jak dziecko w drodze ;) Paradoksem jest to, że kilka tygodni wcześniej rozmawialiśmy o tym, że nie mamy jakichś dalekosiężnych planów, za to mamy siebie, zdrowie i stabilne sytuacje zawodowe. A teraz pojawiła się perspektywa inwestycji na co najmniej 18 lat. I niekoniecznie chodzi mi o budowę domu, bo spłata kredytu hipotecznego potrwa pewnie ze 30 :-P
Piękna chwilo - wiecznie trwaj! :)